Jerzy Hoffman: Gorlice to prawdziwy ogórd szczęśliwości
Tak wiem. To blog o piłce, ale ale... Skoro już udało mi się porozmawiać z tak wartościowym człowiekiem na temat Gorlic, czyli miasta gdzie "niemal" się wychowałem to według mnie warto tę rozmowę tutaj umieścić. Dlaczego? Bo jest nawet interesująca (szczególnie dla mieszkańców miasta) i nie jest piłkarska, a jak wiemy polska piłka ligowa o której czasem tutaj coś napiszę, też nie ma wiele wspólnego z prawdziwą piłką nożną. Wychodzi więc prawie na remis!
Rozmowa z Jerzym Hoffmanem, wybitnym polskim reżyserem i scenarzystą
Jako siedmiolatek opuścił pan Gorlice. Jak zapamiętał pan to miasto?
Wie pan, miałem w Gorlicach bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Mieszkałem przy ulicy 3 Maja, ukończyłem pierwszą klasę. Pamiętam dobrze tamtejszy park, dni targowe na wyłożonym kocimi łbami rynku, Łemków na tymże targu czy wspaniały cmentarz z pierwszej wojny światowej. Długo bałem się przyjazdu do Gorlic, ponieważ myślałem, że świat dzieciństwa ulegnie zniszczeniu. Jak się okazało wszystko zmalało, tylko park nadal jest taki sam – piękny. Moi dziadkowie ze strony mamy, kuzyni, których pamiętam – wszyscy zginęli w czasie Holokaustu. Nie wiem gdzie leżą. To jednak ta smutniejsza historia związana z Gorlicami, bo to miasto jest dla mnie wspomnieniem… pięknym wspomnieniem. Oczywiście pamiętam również moją naukę pływania, która miała miejsce na rzece Ropa. Te miejsca to dla mnie taki ogród szczęśliwości.
W 1999 roku gdy brzegi zalewu Klimkówka nie były jeszcze zagospodarowane jak obecnie, kręcił pan na nim ujęcia do „Ogniem i mieczem”.
Prawda jest taka, że żadna rzeka w Polsce nie mogła równać się z Dnieprem, a właśnie taki teren nas interesował. Klimkówka miała wspaniałe lasy bukowe i wzniesienia, czyli dokładnie to o co nam chodziło. W ogóle to miałem wtedy ogromne szczęście, bo gdy tylko zakończyły się ujęcia, rozpętała się potężna burza śnieżna, której nie pamiętali nawet najstarsi mieszkańcy miejscowości.
W tym samym roku otrzymał pan tytuł „Honorowego Obywatela Gorlic”.
Było to ogromne wyróżnienie. Gorlice lat dzieciństwa, w okresie schyłki syberyjskiej były dla mnie… Ojczyzną.
Podobno polubił pan miejscowe pierogi?
Tej knajpki chyba już nie ma, ale gdy z ekipą filmową otrzymaliśmy do wypróbowania różne rodzaje tego specjału to jedliśmy wszystkie, lecz najbardziej do gustu przypadły nam pierogi z kapustą i mięsem. Osobiście uważam, że były one najlepszymi jakie jadłem w swoim życiu!
Ile razy był pan w Gorlicach nie licząc lat dzieciństwa?
Jakieś pięć, sześć razy.
A będzie się można spodziewać pana w naszych stronach?
Trudne pytanie. Przekroczyłem osiemdziesiątkę, poruszam się z aparatem tlenowym, a Gorlice nie mają najlepszego dojazdu. Pociągiem do was nie dotrę, a samochodem daleko, zważywszy na zły stan dróg. Ale obiecuję, że kiedy tylko pojawi się szansa na mój przyjazd to będę chciał ją wykorzystać. Na koniec pozdrawiam wszystkich gorliczan, żyjecie w prawdziwie pięknym miejscu!
Fot. zodiakfilm.pl
Komentarze
Prześlij komentarz