Cwaniak z Sheratona

Czwartek, Kraków, tytułowy hotel czyli pięć gwiazdek. Kultura dla gości, elegancja, przepych czyli ogólnie – wielki świat. W środku reprezentacja Holandii, obecnie jeden z outsiderów turnieju. Na zewnątrz chłodno – dwadzieścia stopni jak na czerwiec to mizeria - i na dokładkę nieustannie leje. Podsumowując, dzień jak malowany, ale…farbami wodnymi (cytat za RMF żeby nie było). Przed wejściem grupka blisko czterdziestu fanów, których najwidoczniej nie obchodzą wyniki sportowe osiągane przez ekipę z Kraju Tulipanów, bowiem i tak chcą z bliska zobaczyć swoich pupili.


Jedni czekają na autograf, inni na najtrudniejsze w takich akcjach zdjęcie z piłkarzem, a jeszcze inni pretendują do miana „najnormalniejszych gapiów”. O godzinie 17 „Oranje” mają trening na Reymonta. Jeszcze kilkanaście minut do zajęć, zaraz zawodnicy wyjdą na zewnątrz, by odjechać na stadion. Nagle radosną atmosferę oczekiwania przesiąkniętą sporą nadzieją - kibice stali blisko wejścia do budynku, czyli mieli szansę na złapanie piłkarza -  na zdobycie jakiejkolwiek cennej pamiątki przerywa „brutalny” komunikat: „Zaraz ustawimy barierki, proszę ustawić się za nimi. Jesteśmy w Polsce, więc liczę, że rozumiecie w tym języku, bo nie zamierzamy powtarzać” – ogłasza wszem i wobec pewnym siebie głosem wątpliwy bohater tego tekstu.


Pracownicy hotelu wnoszą barierki, trwa błyskawiczny montaż metalowych części. Obok nich stoi zaskoczona - śmiem przypuszczać, że mama z kilkuletnim synem, która spokojnie, acz z zawodem w głosie pyta montujących czemu tak odgradza się fanów, przecież syn chciał tylko zdobyć podpis swojego idola. - Mam to gdzieś. Przesuńcie się, albo znikajcie – chamsko i z podniesionym głosem kontruje ją jeden z pracowników hotelu, po czym dziarsko kładzie kolejną część ogrodzenia. Chłop ma blisko dwa metry wzrostu, na oko jakieś 26 lat i niezbyt sympatyczną twarz, z której bije coś jakby na kształt „przekonania o swojej wyższości nad innymi”. Ubrany jest w czarny garniturek i kurtkę z logo hotelu.


Stoję z boku i wszystkiemu się przyglądam. Pani, która została poinformowana o swoich prawach w ten jakże niewybredny sposób w pewnym momencie, zwraca się do mnie jak gdyby chciała się komuś wyżalić.  – Nie można nas tak traktować. Sama na co dzień pracuję z ludźmi i zawsze staram się odnosić do moich rozmówców z szacunkiem – mówi do mnie patrząc prosto w oczy. Czuć, że jest „spoko kobitą” – jak zwykłem mawiać o ludziach płci przeciwnej, którzy… są w porządku. Musi jednak stanąć za barierką, a jej syn nie ma szans na podpis, bowiem oboje giną w tłumie .


Przytakuję, po czym z wisielczą miną zerkam na typa. On na mnie. Szybko odwraca jednak wzrok. Mam na sobie w miarę elegancką marynarkę więc mnie nie atakuje. W końcu obecnie liczy się to co masz na sobie. Gdybym przyszedł w dresach pewnie i mnie by opieprzył, a tak pomyślał sobie, że może jestem jakimś oficjelem, czy czort wie kim?


Rozkazuje swoim kolegom przyniesienie jeszcze kilku barierek. – Stary, ale po co? Przecież to co przytachaliśmy już w zupełności wystarczy – stara mu się wytłumaczyć jeden z kompanów. – Nie. Poustawiamy je jeszcze tu i tu – rozkazuje typ. Widać, że za bardzo przejął się swoją rolą – zawsze mierziło mnie takie zachowanie np. przypadkowych ochroniarzy, którzy pilnowali lokalnych imprez i myśleli, że są Bogami. Bzdura, jasne, że nie są. W takich momentach zawsze cieszę się, że posiadam legitymację prasową.


Wracając do tego typka, żartuję do dziewczyny, z którą przyszedłem, że mógłby jeszcze zabarykadować barierkami wejście do autokaru, tak by piłkarze nie mogli do niego wsiąść. W końcu zawodnicy opuszczają hotel. Szum, kilku kibiców staje się posiadaczami autografu, dwóch – może trzech robi sobie pamiątkową fotografię z Van Persiem. Następnie podopieczni Van Marvijka lokują się w podstawionych samochodach i autokarze kadry. Kibice zachowują się spokojnie. Jeden z fanów pyta stojących nieopodal policjantów czy może zapukać w szybę czarnego samochodu za którą siedzi Robben. – Jeśli się nie przestraszy to niech pan stuka – mówi jeden z nich. Kibic czyni co zapowiedział, piłkarz odsuwa szybę, składa podpis na zdjęciu. Nikt nie krzyczy, nie stara się pokazać swojej wątpliwej wyższości, sytuacja ma swoje szczęśliwe zakończenie. Można? Pewnie.


Przesłanie tekstu? Wiadomo, porządek musi być, ale kultura również. Reprezentanci w czasie Euro powinni mieć względny spokój. Ale czy tylko dlatego, że fani, którzy chcą zobaczyć swoich idoli, czyli kogoś, kogo mają okazję spotkać na żywo często raz w życiu – powinni być traktowani jako zło konieczne? Przecież ten cały cyrk jest dla nich. Koleś pracujący dla jakże zacnego i ekskluzywnego Sheratona powinien o tym wiedzieć, a tak to tylko udowadnia, że przysłowia choć często stare, w dalszym ciągu są bardzo jare. Ja znalazłem takie: „Wyrósł jak dąb, a głupi jak głąb”. Pasuje?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cmentarz w Kobylance. Połowa października 2021

Z aparatem. W przeddzień Wszystkich Świętych - wizyta na cmentarzu w Gorlicach 28/10/2024

Filmy na Halloween - moja TOP 10 horrorów