Kamil Wiktorski - Polak z Glasgow Rangers

19-letni obecnie środkowy pomocnik, latem 2009 roku przeniósł się z młodzieżowego zespołu Zawiszy Bydgoszcz do młodej ekipy Glasgow Rangers. W tym roku - co zapewne wie niewielu - został włączony do kadry pierwszego zespołu. Ma zatem szansę na seniorskie występy – nie bójmy się użyć tego słowa – we wciąż wielkim i słynnym szkockim klubie. Co prawda "The Gers" z powodu kłopotów finansowych zamiast toczyć boje z Celtikiem Glasgow czy Heart of Midlothian grać będą w... czwartej lidze przeciw takim „tuzom” jak Montrose FC czy Peterhead FC, ale nie przeszkodziło to ich kibicom w wykupieniu 30 tysięcy karnetów na ten sezon i pobiciu frekwencji z pięciu stadionów szkockiej Premier League z ostatniej kolejki, którą oglądało ledwie 40 400 widzów.

Powiedziałeś kiedyś, że Twoim celem jest debiut w seniorskiej drużynie Glasgow Rangers i ostatnio faktycznie zostałeś włączony do pierwszego zespołu...

Tak, to prawda. Przyznam, że po cichu liczę na swoją szansę.

Jak zareagowałeś, gdy dowiedziałeś się o tym prywatnym awansie?

Cóż, zrobiło mi się przyjemnie. Na pewno czułbym się jednak znacznie lepiej, gdybym otrzymywał szanse na grę. Odnośnie pytania, to w sumie nie byłem tym ruchem zbytnio zaskoczony. W zeszłym roku trenowałem bowiem z pierwszym zespołem, więc obecnie jedyne co się u mnie zmieniło to jeszcze większa motywacja do pracy.

Czy są jakiekolwiek szanse na Twój debiut?

Zdaję sobie sprawę z tego, że mogę zagrać za parę dni, za miesiąc lub dopiero za trzy – jeśli przytrafi mi się kontuzja. Jak na razie byłem w kadrze meczowej w każdym ze spotkań. W jednym meczu miałem usiąść na ławce rezerwowych lecz moja rejestracja nie została na czas zaakceptowana przez związek i nic z tego nie wyszło.

54-krotnymistrz Szkocji, który jeszcze niedawno dzielnie walczył z Manchesterem United w fazie grupowej Ligi Mistrzów z powodu problemów finansowych zagra w tym sezonie w czwartej lidze szkockiej (Trzecia Dywizja). Jaka była Twoja reakcja na fakt, że szansa na debiut w szkockiej Premier League stopniała niemal do zera?

Z jednej strony byłem zdenerwowany, a z drugiej ujrzałem światełko w tunelu – mam przecież jeszcze większą szansę na grę i pomoc wielkiemu klubowi, a to wielka rzecz.

Z drużyny odeszło wielu czołowych piłkarzy. Jakie nastroje panowały po ogłoszeniu decyzji pozostałych klubów Premier League, że nie zagracie jednak w najwyższej klasie rozgrywkowej?

Było to oczywiście ogromne rozczarowanie, choć wszyscy w klubie liczyli się z taką decyzją. Byliśmy przybici, pewnie za wyjątkiem fanów Celtiku, którzy myślą, że nasz spadek wiele im da. Dokładnie, odeszło wiele gwiazd ligi szkockiej, jak np. Steven Davis, Steven Naismith, Sasa Papac czy choćby David Healy, jednak nie ma się czemu dziwić - grając w 4. lidze nie mogliby występować w swoich zespołach narodowych.

Opisz atmosferę Ibrox Park.

Rok temu przyjechał do mnie znajomy, który jest wielkim fanem Manchesteru United. Wybraliśmy się na mecz derbowy seniorów z Celtikiem i stwierdził on, że atmosfera Old Trafford, przy naszej… wymięka. Do tego mamy kibiców, którzy w tym sezonie wykupili 30 tysięcy karnetów i pobili ostatnio rekord świata w liczbie widzów podczas rozgrywek 4-ligowych! Na mecz z East Stirling (5:1) przybyło ich ponad 49 tysięcy…

Ile razy zagrałeś już w Old Firm Derby?

Bodajże 5 lub 6 razy.

Jak wspominasz te spotkania?

Mecze z Celtikiem Glasgow są zdecydowanie inne, to święta prawda. Panuje w nich elektryzująca atmosfera od początku do końca. Spotkania te budzą też większe zainteresowanie nawet jeśli są to jedynie potyczki juniorskie. Pamiętam, że dwa razy w finale młodzieżowego Pucharu Szkocji zebrało się na stadionie narodowym 7 tysięcy ludzi! Pochwalę się też, że w naszym ostatnim meczu ubiegłego sezonu zremisowaliśmy z nimi 1:1, a ja zdobyłem jedną z bramek. To fantastyczne i niesamowite uczucie strzelić gola w meczu derbowym! Nie chcę nawet myśleć, jak smakuje bramka w seniorskich derbach Glasgow.

A w jaki sposób trafiłeś do Szkocji? Nieczęsto zdarza się, by 16-letni polski piłkarz wyjeżdżał grać za granicę i to nie byle gdzie.

Nie bałem się, bo czułem, że to dla mnie szansa na lepszy rozwój niż w Polsce. Jak wiadomo dużo ludzi śledzi i ogląda mecze młodzieżowych reprezentacji Polski, właśnie wtedy na jednym ze spotkań widział mnie skaut Glasgow Rangers. Doszło do rozmów i szybko trafiłem na testy. Wychodzi na to, że przekonałem do siebie trenerów.

Dlaczego właściwie zdecydowałeś się przenieść do Szkocji, a nie wolałeś grać w Polsce? U nas miałbyś na pewno większe szanse na grę.

Jako 16-latek wolałem się rozwijać w bardzo dobrze zorganizowanym klubie, ze świetną bazą treningową. W Polsce pewnie do dzisiaj grałbym w juniorach Zawiszy.

Jak zmieniło się Twoje życie?

Jakiejś większej zmiany nie było. Po prostu trzeba było douczyć się języka, ciężko trenować. Rodzina bardzo się cieszyła i była dumna! Przecież otrzymałem propozycję jakiej nie składa się każdemu.

Czego do tej pory nauczyłeś się w tym kraju?

Tego, że czasem trzeba liczyć tylko na siebie będąc daleko od domu rodzinnego czy przyjaciół.

Najmilsza chwila w czasie Twojego pobytu w Szkocji?

Na pewno przylot mojej mamy oraz siostry w odwiedziny. Mogłem się wtedy poczuć jaku siebie.

Żałowałeś kiedyś swojej decyzji o wyjeździe?

Zdecydowanie nie! Tutaj uczyłem się wielu ważnych dla młodego piłkarza rzeczy. Poza tym pracuję ze świetnymi trenerami i zawodnikami, od których każdego dnia mogę się nauczyć wiele dobrego.

Co robisz w wolnym czasie? Jakie są plusy i minusy życia w obcym kraju?

Nieraz w wolnym czasie po treningach wolę się zrelaksować i odpocząć w domowych pieleszach. Czasami jednak wyjdę na miasto lub w gronie znajomych zorganizujemy coś razem. Glasgow oferuje dużo możliwości, by się rozerwać, a obok jest jeszcze Edynburg, w którym też nie da się nudzić. Minusy to na pewno spora odległość od rodziny.

Standardowe pytanie. Jakie są różnice między Polską, a Szkocją jeśli chodzi o treningi i mecze?

W Szkocji mimo wszystko panuje większy profesjonalizm. Chodzi o to, że piłkę traktuje się tu bardzo poważnie, piłkarzy również. Treningi stoją na wysokim poziomie organizacyjnym i są dni w tygodniu, gdy trzeba popracować naprawdę bardzo ciężko. Mimo wyspiarskiego klimatu, pot leje się strumieniami.

Gdy zostałeś graczem Glasgow Rangers znajomi gratulowali czy może zazdrościli?

Są tacy i tacy. Niektórzy gratulowali, w dalszym ciągu są dla mnie wsparciem, a niektórzy w różnych sytuacjach pokazywali, że coś im się nie podoba, czuć było zazdrość. Co prawda nic mi przez to nie ubyło, ale nie jest to zbyt miłe. W sumie jednak ja też zazdroszczę Ronaldo, że gra w Realu ale nic do niego nie mam i jakoś z tym żyję (śmiech).

Jako gracz jednego z największych klubów na Wyspach rozdałeś już jakiś autograf?

Jak najbardziej. To zupełnie normalne, że fani kojarzą piłkarzy, a już Rangersi mają ogromnie wielu fanów.

Z kim z drużyny się kumplujesz?

Fajnym gościem jest Rumun, Dorin Goian, który przyszedł do nas z Palermo. Dobrze rozumiem się również z Franem Sandazą i z rówieśnikami, choćby z Robbie Crawfordem.

Jakie są Twoim zdaniem w chwili obecnej 3 największe gwiazdy „The Gers”?

W 4. lidze trochę ciężko o gwiazdy ale ludzie, którzy mają duże zasługi dla klubu i ciągle w nim są to Lee Mccoluch czy Allister Mccoist.

Pamięta się w Glasgow o Polakach?

Najbardziej o Arturze Borucu. Ludzie często pytają mnie co tam u niego i czy znam go osobiście. Dziwią się również, że jeszcze nie znalazł sobie nowego klubu.

Jak wygląda Twoja sytuacja w reprezentacji Polski, ktoś ze sztabu kadry Cię obserwuje?

Nie wiem czy ktoś śledzi moje poczynania czy nie, ale przyznam, ze jakoś mnie to nie obchodzi. Daję z siebie ile mogę na treningach i na pewno jak przyjdzie powołanie to się z tego faktu bardzo ucieszę, zawsze zresztą z dumą reprezentowałem Polskę.

Z tego co widać na Facebook’u jesteś „wolny”.

To, że nie mam zaznaczonego statusu związku na profilu nie znaczy, że nikogo nie mam. W rzeczywistości posiadam partnerkę, która właśnie czeka na odbiór dokumentów, by do mnie przylecieć na dłużej.

Szło wyżyć w Szkocji będąc piłkarzem rezerw Glasgow Rangers?

Mamy darmowe posiłki klubowe, więc można sporo na tym zaoszczędzić (śmiech). Poza tym nie narzekam.

Wracając do Faceeboka. Zamieściłeś tam zdjęcie z Didierem Drogbą, bohaterem ostatniego finału Champions League. W jakich okolicznościach go spotkałeś?

To było rok temu, gdy na Ibrox zawitała Chelsea Londyn. Co prawda nie zagrałem w tym meczu, jednak jako piłkarz miałem dostęp do bycia blisko szatni „The Blues” więc skorzystałem (śmiech).

Screen z: rangers.co.uk




Materiał dostępny również na: 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cmentarz w Kobylance. Połowa października 2021

Z aparatem. W przeddzień Wszystkich Świętych - wizyta na cmentarzu w Gorlicach 28/10/2024

Filmy na Halloween - moja TOP 10 horrorów