Maciej Starowicz: Naszym celem jest awans


Fot. tvp.pl


Od tego sezonu jest trenerem trzecioligowych koszykarzy AZS AWF ggmedia.pl Kraków. O tym jak można pogodzić pracę szkoleniowca i dziennikarza telewizyjnego, kogo ceni jako trenera, jaki zespół podziwia opowiada wykładowca AWF Maciej Starowicz.


Można powiedzieć, że złapał Pan trenerskiego bakcyla. W ubiegłym sezonie prowadził Pan w 2 lidze Wisłę AWF Kraków, a obecnie 3-ligowy AZS AWF ggmedia.pl Kraków. Skąd w Panu ta chęć bycia szkoleniowcem, czy można powiedzieć, że dziennikarstwo to za mało?


Na pewno można powiedzieć, że dziennikarzem zostałem z przypadku, a trenerem przez kilkanaście lat byłem z wyboru. Ukończyłem krakowską AWF i zrobiłem specjalizację trenerską. Pracowałem w Ekstraklasie koszykówki. Potem, kiedy dostałem angaż w telewizji, musiałem odstawić trenerkę. Co do trenowania koszykarzy, to powiem szczerze, że nastąpił taki moment, to zawsze gdzieś we mnie siedziało… W zeszłym sezonie Wisła była w głębokim kryzysie. Dostałem szansę bycia „dowódcą” i przez cały sezon prowadziłem tę drużynę za darmo. W tym roku z kolei na przełomie sierpnia i września zrodziła się idea, pojawił się sponsor, absolwent AWF – Przemysław Graniewicz, który stwierdził, że chętnie zainwestowałby w koszykówkę. Pomyślałem zatem czemu nie? 20 lat temu przestała istnieć sekcja koszykówki na AWF więc postanowiliśmy, że wystartujemy od nowa, od 3 ligi. Uznaliśmy, że nie będziemy kupować miejsca w 2 lidze, tylko krok po kroku stworzymy coś nowego.


A jakie są składniki niezbędne do tego, by odnosić ligowe zwycięstwa i to już w  debiucie?


W 3 lidze bardzo ważne jest przygotowanie mentalne. Część z naszych zawodników grała w Ekstraklasie, część w 1 i 2 lidze. Nie są to zatem nowicjusze. Uważam, że gdy w zespole jest pełna koncentracja, to zwycięstwo jest jak najbardziej w zasięgu.


Jak powinien działać dobry trener?


Pamiętam, że w 1978 roku, gdy zaczynałem studiować na AWF, nad wejściem do uczelni wisiało hasło „Primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić). Parafrazuję sobie te słowa i po pierwsze nie przeszkadzam. Wiadomo, że metody są różne, idealnego szkoleniowca i zespołu nie ma, ale można się na kimś i na czymś wzorować. Zawsze będę podziwiał obecnego prezesa TS Wisły, Ludwika Mięttę-Mikołajewicza. Przepracował kilkadziesiąt lat z żeńskimi drużynami, zdobył 14 tytułów Mistrza Polski, wywalczył dwa Wicemistrzostwa Europy z naszymi reprezentantkami. Miałem zresztą okazję, by u niego praktykować i widzę to tak: nie ma recepty na zwyciężanie – trzeba mieć drużynę, trzeba stworzyć dobrą atmosferę, dobrać taktykę, która nie będzie przeszkadzała samym zawodnikom. Oczywiście nie można wstawiać indywidualności w jakieś sztywne taktyczne ramy.



Fot. facebook.com/AzsAwfGgmediaplKrakow



A co takiego ma w sobie koszykówka, że chce Pan być przy tej dyscyplinie?


Zawsze powtarzam, że jest to jedna z najpiękniejszych dyscyplin sportowych. Prof. Józef Lipiec, przewodniczący Olimpijskiej Rady Małopolskiej mówi, że to jedyna gra, gdzie cel do którego się dąży jest zawieszony nad ziemią. Ona i hokej na lodzie, to dwie gry, które mnie niesamowicie wciągają.


Pewnie oglądał Pan w czasach swojej młodości ligi NBA i NHL?


W PRL-u trudno było normalnie śledzić NBA. Pamiętam, że kiedyś nauczyciel WF-u przywiózł nam do szkoły z konsulatu USA taśmę i na projektorze oglądaliśmy mecz Boston Celtics z Los Angeles Lakers, jeszcze z Abdulem Jabbarem w składzie. O tym wydarzeniu rozmawiało się 3-4 lata. Niestety na co dzień nie mieliśmy dostępu do transmisji, słyszało się o tym wielkim koszykarskim świecie, powstawały różne legendy, ktoś podrzucił czasem pismo typu „Pro Basketball”, cudem zdobyte zza granicy. To tyle.


Czy doświadczenie dziennikarskie w jakimś stopniu pomaga Panu w sprawowaniu funkcji trenera?


Tak. W tym sensie, że komentowałem IO, ME, czy rozgrywki Euroligi. Byłem na co dzień związany z dobrą koszykówką europejską. Miałem nawet okazję wkręcić się na kilka treningów wybitnych szkoleniowców, co dało mi bardzo dużo. Z zapartym tchem oglądałem zajęcia koszykarek Bourges, kilkudziesięciominutowy kawałek przygotowań Utah Jazz na Olimpiadzie w Salt Lake City. W Polsce mogłem się za to przyjrzeć reprezentacji Hiszpanii, co było dużym przeżyciem. Pau Gasol i spółka ze świetnym szkoleniowcem na żywo. Czego chcieć więcej?


Czuje się Pan, wespół ze swoimi podopiecznymi bohaterem?


Nie (śmiech). Czasem śmieję się z tego, że pierwszy raz drużynę kompletowaliśmy telefonicznie. Pozbieraliśmy kilku absolwentów, paru zawodników ma kilkanaście miesięcy do czterdziestki, ale pocieszam się tym, że Joe Kidd z NY Knicks liczy sobie 40 lat i daje radę w NBA. Posiadamy doświadczony i ciekawy zespół, ale czeka nas jeszcze dużo pracy, bo trenujemy od niedawna i jedynie trzy razy w tygodniu.


W debiutanckim sezonie macie na koncie 4 wygrane w 4 spotkaniach. Zapytam prosto z mostu, czy 3 liga jest tak słaba, czy może Wy tacy dobrzy?


Jestem zaskoczony, bo liga nie jest słaba. Myślę, że drużyny na tym poziomie grają bardzo ambitnie. Finanse nie pozwalają niestety na lepsze doskonalenie gry, ponieważ tutejsi zawodnicy rzadko trenują. Jak na razie walczymy bardzo ostro, zwycięstwa nie przychodzą nam łatwo.



Łatwo jest godzić obowiązki dziennikarza i trenera?


W TVP panuje obecnie kryzys. W ośrodku regionalnym mamy w takiej sytuacji mało programów. To kwestia organizacji czasu. Mogę być trzy razy w tygodniu na treningu, prowadzić swoich podopiecznych i robić swoje w TVP Kraków.


Czy celem zespołu na ten sezon jest awans do 2 ligi?


Tak, nie ukrywamy tego faktu. Zresztą na ścianie hali AWF wisi baner „Walczymy o 2 ligę”. Mamy wszystko tak rozpisane, że jeśli uda nam się pozyskać jeszcze osoby dodatkowo wspierające zespół finansowo, to tam awansujemy. Następnie w planach mamy stabilizację na tym poziomie rozgrywek. Był kiedyś taki ciekawy projekt, bodajże „Polonia 2005”, gdzie kilku mądrych ludzi ściągało i stwarzało warunki do nauki, treningu młodym oraz zdolnym chłopakom z całego kraju. Chciałbym żeby w naszym przypadku zostały stworzone podobne struktury. Żebyśmy mieli fajnych juniorów, kadetów czyli po prostu fajny zespół. Na pewno potrzeba czasu, ale mam nadzieję, że AWF będzie wspierał nas tak, jak czynił to do tej  pory. Mamy halę, zaplecze i liczę na to, że wreszcie odbudujemy markę AZS AWF, że młodzież przynajmniej z południa Polski, będzie przychodziła do nas studiować i mocno pracować trenując w naszej koszykarskiej drużynie.


Rozmowa ukazała się w grudniowym wydaniu "Pulsu AWF".


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cmentarz w Kobylance. Połowa października 2021

Z aparatem. W przeddzień Wszystkich Świętych - wizyta na cmentarzu w Gorlicach 28/10/2024

Filmy na Halloween - moja TOP 10 horrorów