Jednak Inter...
San Siro należy póki co do Interu...szkoda
Zasiadając w niedzielny wieczór przed telewizorem oczekiwałem, że obejrzę zwycięstwo Milanu. Cenię ten zespół za to, że z reguły szanuje się tam starszych zawodników, że miesza się z dobrym skutkiem młodość z doświadczeniem, czy wreszcie, że gra tam niegdyś najlepszy piłkarz świata-Ronaldinho. Człowiek, który gdy reprezentował jeszcze barwy Barcelony, to na mecze z jego udziałem czekałem z wielką niecierpliwością, pamiętam je do dzisiaj, rodziło się wtedy pytanie, jaką sztuczką techniczną ośmieszy rywali tym razem, czy wymyśli coś nowego, czy ktoś go powstrzyma?
Wspomnienia pomeczowe...wielkiego głodu nie było...
Z tego spotkania zapamiętam kilka rzeczy. Ogromny,wypełniony po brzegi stadion, a właściwie to futbolową świątynię. Atmosferę (mimo,że byłem w domu) wielkiego, piłkarskiego święta, swoją drogą chciałbym by podobnie było i u nas w Polsce. Przed spotkaniem zastanawiałem się, kto może zastąpić Ibrahimovicia i dostałem jednoznaczną odpowiedź: to Diego Milito! Zapamiętam dobry występ i smaczną bramkę Macedończyka! (a gdzie nasi?) – Pandeva, Jose Mourinho i jego dyskusje z sędziami, czerwoną kartkę Sneijdera i jego twarz, gdy nie chciał opuścić murawy, oraz minimalnie niecelny strzał z początku drugiej połowy Ronaldinho, który gdyby trafił zapewne odmieniłby losy meczu, nie odmieniłby ich zapewne wykorzystując karnego, którego miał pod koniec meczu, a którego nie strzelił. Szkoda, że tak się to potoczyło. Ważne jednak, że nie zabrakło twardej walki, to duży pozytyw.
Swoją drogą, gdybym miał obstawić u bukmachera ten mecz to wiadomo, postawiłbym na Rossonerich, następnym razem też uczyniłbym podobnie.Ech, te sentymenty nie pomagają w pomnażaniu pieniędzy… Na małe szczęście tym razem nie obstawiałem…
Mecz obejrzałem, więc w smutnej atmosferze (szybki gol dla Interu), jednak śledziłem go z zainteresowaniem mając na uwadze, że Serie A ma swój własny styl, styl dobry dla...smakoszy/ koneserów. Przez te 90 minut wyciągnąłem, więc kilka lepszych kąsków dla siebie, a moja koszulka Milanu musi poczekać w spokoju na następne derby i być może wtedy okaże się szczęśliwsza.
Od siebie dodam jeszcze, że prócz meczów Wisły z Krakowa, Barcelony z Realem, oraz Liverpoolu z angielską czołówką, to właśnie pojedynki w stolicy mody budzą u mnie największe emocje. Tak już jest, chociaż nie zawsze jest miło, oraz lekko i nie zawsze wygrywa ten, za kim jestem, to chęć oglądania piłkarzy tych klubów wzrasta z tygodnia na tydzień!
Fajny ten tatuaż Becksa, fajny...
Cóż, pozostaje czekać na następne derby!
Komentarze
Prześlij komentarz