Nie mamy szans!
We wtorek o egzotycznej jak na mecze polskiej kadry godzinie 22:00 rozpoczęło się spotkanie Polaków z Hiszpanami, które miało pokazać gdzie teraz jesteśmy. Wcześniejsze towarzyskie potyczki (ale jak mawia Franz- każdy mecz jest o wszystko) z Finlandią, oraz Serbią zremisowane bezbramkowo, ale po ciekawej grze z naszej strony mogły nieco bardziej rozbudzić marzenia polskich kibiców, o powolnych, ale jednak narodzinach ciekawej drużyny...
Głowy się gotowały, nogi się trzęsły...
Wczoraj wieczorem zostały jednak obnażone wszystkie słabości młodej kadry Smudy. I to bardzo brutalnie. Fakt jest faktem- graliśmy z mistrzami Europy, oraz pretendentami do miana najlepszej ekipy globu w RPA. Chociaż stwierdzenie graliśmy, niestety niezbyt można przypisać do wczorajszego 0:6, może lepiej- próbowaliśmy (?) grać. Przyznam liczyłem się z tym, że w Murcji przegramy, ale że przegramy w lepszym stylu i zdecydowanie niżej. Zawiodłem się, chociaż wciąż wierzę w naszą kadrę. Szkoda, że prócz Błaszczykowskiego, Peszki którzy coś tam się starali nikt więcej z naszej kadry nie walczył. Młode chłopaki z Polski, które do tej pory mogły o Villi, Fabregasie, Torresie, czy Inieście poczytać w gazetach, lub pooglądać ich w telewizji wyraźnie były wczoraj bardzo wystraszone, a przecież każdy wie, że to w głowie dzieje się najwięcej i to głowy były wczoraj wielkim problemem Polaków... Umiejętności mamy, co wcześniej widzieliśmy z Finami, Serbami...
Jeden wspólny cel
Franz Smuda postawił sobie za punkt honoru, aby jego reprezentacja grała futbol ofensywny, przyjemny dla oka. Cel jest jeden: jak najlepszy występ na Mistrzostwach Europy w 2012. Mamy więc dwa lata, musi to być czas w którym jak najczęściej będziemy mierzyli się właśnie z czołówką i tak ma, jak to już zapowiedziano być. Trudno, że przez taki wariant ofensywny zdarzy się przegrać wysoko, według mnie lepiej tak (starając się oczywiście walczyć, nie tak jak wczoraj, gdy biegaliśmy po boisku mocno wystraszeni), niż jak za czasów Leo, gdy nieraz broniliśmy się całym zespołem zamiast atakować rywala- efekt? W grupie el. do MŚ w RPA byliśmy lepsi tylko od San Marino... Do dzisiaj mam przed oczami fatalne, poniesione bez walki i honoru porażki z Czechami w Pradze, czy ze Słowenią w Mariborze.
Smuda chce grać tak jak w spotkaniu z Czechami, ale w Chorzowie, gdy wygraliśmy 2:1 (było to bodajże w jesieni 2008 roku). Podczas każdego treningu wpaja swoim podopiecznym nową wizję gry, nowy tok myślenia i za to mu chwała. To musi przynieść efekt! Oby tylko nasi posłuchali i żeby już żaden komentator polski, tak jak wczoraj, nie musiał mówić na antenie podczas meczu: - Nie mamy szans...
Głowy się gotowały, nogi się trzęsły...
Wczoraj wieczorem zostały jednak obnażone wszystkie słabości młodej kadry Smudy. I to bardzo brutalnie. Fakt jest faktem- graliśmy z mistrzami Europy, oraz pretendentami do miana najlepszej ekipy globu w RPA. Chociaż stwierdzenie graliśmy, niestety niezbyt można przypisać do wczorajszego 0:6, może lepiej- próbowaliśmy (?) grać. Przyznam liczyłem się z tym, że w Murcji przegramy, ale że przegramy w lepszym stylu i zdecydowanie niżej. Zawiodłem się, chociaż wciąż wierzę w naszą kadrę. Szkoda, że prócz Błaszczykowskiego, Peszki którzy coś tam się starali nikt więcej z naszej kadry nie walczył. Młode chłopaki z Polski, które do tej pory mogły o Villi, Fabregasie, Torresie, czy Inieście poczytać w gazetach, lub pooglądać ich w telewizji wyraźnie były wczoraj bardzo wystraszone, a przecież każdy wie, że to w głowie dzieje się najwięcej i to głowy były wczoraj wielkim problemem Polaków... Umiejętności mamy, co wcześniej widzieliśmy z Finami, Serbami...
Jeden wspólny cel
Franz Smuda postawił sobie za punkt honoru, aby jego reprezentacja grała futbol ofensywny, przyjemny dla oka. Cel jest jeden: jak najlepszy występ na Mistrzostwach Europy w 2012. Mamy więc dwa lata, musi to być czas w którym jak najczęściej będziemy mierzyli się właśnie z czołówką i tak ma, jak to już zapowiedziano być. Trudno, że przez taki wariant ofensywny zdarzy się przegrać wysoko, według mnie lepiej tak (starając się oczywiście walczyć, nie tak jak wczoraj, gdy biegaliśmy po boisku mocno wystraszeni), niż jak za czasów Leo, gdy nieraz broniliśmy się całym zespołem zamiast atakować rywala- efekt? W grupie el. do MŚ w RPA byliśmy lepsi tylko od San Marino... Do dzisiaj mam przed oczami fatalne, poniesione bez walki i honoru porażki z Czechami w Pradze, czy ze Słowenią w Mariborze.
Smuda chce grać tak jak w spotkaniu z Czechami, ale w Chorzowie, gdy wygraliśmy 2:1 (było to bodajże w jesieni 2008 roku). Podczas każdego treningu wpaja swoim podopiecznym nową wizję gry, nowy tok myślenia i za to mu chwała. To musi przynieść efekt! Oby tylko nasi posłuchali i żeby już żaden komentator polski, tak jak wczoraj, nie musiał mówić na antenie podczas meczu: - Nie mamy szans...
David Villa, oraz Kamil Glik. Polak przygląda się co Hiszpan zrobi z piłką...
Komentarze
Prześlij komentarz