O tym, jak spełniałem swój cel

Oglądając program na MTV - Buired life (Zdążyć przed śmiercią) o grupie młodzianów, którzy sporządzili listę stu rzeczy, jakie chcieliby zrobić przed śmiercią, pomyślałem, że sam mam takie plany, które za wszelką cenę chciałbym zrealizować...


Jedną ze spraw, które chciałbym załatwić w pierwszej kolejności jest rozmowa prasowa z piłkarzem Wisły Kraków- Maciejem Żurawskim. Darzę tego zawodnika sympatią, za to co zrobił dla polskiej piłki, zarówno tej klubowej jak i reprezentacyjnej. Napisałem zresztą jakiś czas temu o tym piłkarzu: Tu: Za co kocham piłkę nożną? Przeczytaj moją historię i tu: O idolu

Po przeczytaniu na pewno będziecie wiedzieć o co chodzi. Myślę zatem, że wywiad z Żurawiem to coś, co chciałbym mieć w swoim dorobku! Czy mi się to uda? Okaże się poniżej… Ale po kolei.

Fakty są takie: na rozmowę jest szansa, urządzenie nagrywające posiadam, legitymacja prasowa też jest. Trzeba więc działać.

Poniedziałek, 17.01.2011, około godziny 12.00: Zacząłem od telefonu do rzecznika Wisły - Adriana Ochalika. Przedstawiając się tradycyjnie jako dziennikarz Ekstraklasa.net/Wiadomosci24.pl. Nie miał jednak za wiele czasu i poprosił o telefon, ale później, wyjaśniając, że przebywa właśnie na spotkaniu z prezesem. Dobra, rozumiem, nie co dzień rozmawia się z prezesem, człowiek musi być cierpliwy. Swoją drogą, nie jest łatwo umówić się na wywiad, bowiem piłkarze jak nie trenują, to właśnie leczą kontuzję lub są w trasie na mecz, zgrupowanie i tak dalej. Już w piątek Wisła leci zresztą do Hiszpanii na obóz… W klubowych gabinetach obecnie dzieje się wiele, zatem rzecznik też ma sporo obowiązków. Także transfer tego Izraelczyka-Meliskona, dzisiejsze pożegnanie „Brożek brothers”, jak o Brożkach piszą w Turcji, na pewno zabrało dużo czasu…
Godzina 15.10: Jest telefon! Od rzecznika. Dogadaliśmy się, co jak i mam dzwonić we wtorek w południe, rzecznik zajmie się sprawą i zapyta zawodnika. Może uda się już w środę?! Tyle udało się załatwić dzisiaj. I tak sporo.

Wtorek, 18.01., punktualnie godzina 12.00: Kolejny telefon do rzecznika z oczekiwaniem, że powie „tak”! Niestety, z rozmowy dowiaduję się, że na pewno nie uda się z wywiadem w środę. Szkoda, muszę pozmieniać plany, ale jesteśmy wstępnie umówieni na czwartek i to już na wywiad! To już coś! Piłkarze mają trening o 10.30 w Skotnikach, to po nim będzie szansa na rozmowę. Mam zadzwonić jeszcze w środę dla pewności o tej samej porze. Rzecznik tłumaczy, że teraz dużo się w klubie dzieje i tempo jest naprawdę wysokie. Rozumiem, jasna sprawa.

Środa, 19.01., około godziny 14.00: Dzwonię z pytaniem do rzecznika, ten odpowiada, że nie może nic obiecać. Myślę sobie, że będzie ciężko, ale warto drążyć temat do końca! W czwartek rano okaże się, co i jak.

    

Czwartek, godzina 7.45: Mój autobus do Krakowa odjeżdża o 8:15… Na wszelki wypadek jestem spakowany. Pojawia się lekki stres, dzień pochmurny, szkoda, bo wczoraj i przedwczoraj świeciło słońce… Dzwonię, ale nikt nie odbiera. Szkoda, pewnie nic z tego - myślę.

Godzina 8.00: Telefonuje rzecznik i mówi, że wszystko załatwione, zapraszając na godzinę 13.00! Cóż począć, rezygnuję z wszystkiego co miałem zrobić, gdybym jednak nie pojechał na ten wywiad i udaję się w podróż do Grodu Kraka. Radość ze zbliżającej się wielkimi krokami chwili jest spora. Jak się jednak później okaże, nie takimi wielkimi.

Dojeżdżam na miejsce około 11.25, mam trochę czasu do rozmowy. Postanawiam więc poczekać na boisku treningowym, akurat nie chce mi się w ten dzień nigdzie chodzić. W międzyczasie pojawia się ekipa Polsatu, robią zbliżenia stadionu, na którym uwijają się niczym mrówki, poubierani na pomarańczowo robotnicy. Obiekt robi wrażenie, ale nie jakimś wspaniałym wykończeniem, tylko po prostu wielkością.

O godzinie 12.40, przechodząc przez bramę wejściową do klubu, przez wejście z napisem: "media/akredytacje" wyjaśniam ochroniarzowi w jakim celu przybywam. Jest blisko. Wchodzę do pawilonu multimedialnego, jest miło, bo zdecydowanie cieplej niż na dworze. Rzecznik akurat rozmawia przez telefon, niczym telemarketer. Dowiaduję się od niego za moment, że piłkarze niebawem pojawią się w klubie.

Obserwuję w tym czasie sam pawilon, obiekt z klasą, dalej widzę murawę stadionu. Jest zielona i gładka jak dywan. Trybuny już prawie gotowe w całości, krzesełka niebieskie i czerwone porozstawiane równo obok siebie sprawiają miłe wrażenie solidnie wykonanej roboty. Kolory wewnątrz stadionu prezentują się zdecydowanie lepiej niż szara elewacja na zewnątrz. Za jakiś czas wreszcie zjawia się klubowy autokar, z niego wysiadają kolejni piłkarze Wisły Kraków, jest i Żurawski. Okazuje się jednak, że będę musiał poczekać. Teraz jest przecież pora obiadowa. Zawodnicy stawiają się wraz z trenerem Maaskantem, który udziela jeszcze anglojęzycznego wywiadu kilku zgromadzonym w pawilonie dziennikarzom na wspólnym obiedzie. Obsługa cateringu serwuje prawdziwe rarytasy, (nie pamiętam dokładnie co, ale wyglądało bardzo oryginalnie i apetycznie) podane bardzo elegancko.

Gdy dowiaduję się, że trzeba czekać, przez głowę przebiega mi myśl, że życie dziennikarza, tak jak i życie modelki, to nieustanne czekanie na swoją kolej. Może i człowiek w tym fachu nie musi wstawać codziennie o godzinie siódmej, jak to robią np. urzędnicy, czy pracownicy fabryk, ale swoje odstać trzeba, a czas nagli!

Około godziny 14.20 pojawia się wreszcie Żurawski gotowy do rozmowy. Rozpoczyna się konwersacja z jednym z dwóch dziennikarzy (nie licząc mojej skromnej osoby), którzy byli umówieni w tym dniu także do tego zawodnika (z Faktu, oraz Wyborczej). Mija kilkanaście minut, siedzą sobie wygodnie i rozmawiają, koniec wywiadu i podchodzi następny dziennikarz. Czekam nerwowo na swoją kolej.

Nadchodzi godzina piętnasta, Żurawski szybkim krokiem wychodzi z siedziby klubu. Biegnę za nim, doganiam w drzwiach i wyjaśniam, że jeszcze ja byłem umówiony, zawodnik po chwili namysłu, mimo, że jak informuje mnie, żona czeka na niego w domu, zgadza się, byśmy idąc w stronę parkingu chwilę pogadali, ale nie ukrywa, że chce już do domu. Chyba maślane oczy zrobiły swoje. Obiecuję niedługą rozmowę i słowa dotrzymać muszę. Nie ma wyjścia, szkoda, bo myślałem, że uda się pogadać "na siedząco" i dzięki temu w miarę spokojnie. Z dwudziestu paru przygotowanych pytań serwuję połowę. Stoimy przy jego czarnym samochodzie terenowym - nawet nie wiedziałem, że taki sobie kupił. Zauważam, że im zawodnik starszy i bardziej rozpoznawalny, tym bardziej dba o swoją prywatność. Dawniej przecież pokazywali w gazetach jego nowe auta, a teraz nic, w dodatku te ciemne szyby świadczą o tym, że piłkarz szuka odrobiny prywatności nawet w aucie. Jest zimno, wiatr dmucha w najlepsze, ale rozmowa jako tako się toczy.

Albo mam takie wrażenie, albo zawodnik odpowiada mi nieco zdawkowo, może to jednak ta jego mądrość piłkarska i doświadczenie sprawiają, że nie musi budować bogatych, a
dzięki temu atrakcyjnych dziennikarsko zdań, tylko odpowiada ogólnikami? Być może, ale niech już mówi co chce i jak chce, nie wrócę przecież z niczym. Nie ma takiej opcji. Po zadaniu pytań i uzyskaniu odpowiedzi, dziękuję tradycyjnie za rozmowę i zaraz po chwili dodaję, że liczę na ciąg dalszy, ponieważ wywiad nie jest pełny. Żurawski wstępnie się zgadza, ale byle nastąpiło to w innym terminie, nie dzisiaj.

Czwartek, godzina 15:
Mimo wszystko warto było! Wywiad, pomimo to, że mógłby być lepszy, obszerniejszy, to jednak się odbył. Cel osiągnięty, przyznam - miłe uczucie. Już niedługo opublikuję rozmowę w serwisie. Teraz jeszcze autoryzacja (oddanie materiału rzecznikowi do sprawdzenia) i można publikować. Wiem teraz, że inne plany także są możliwe do zrealizowania!
      

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cmentarz w Kobylance. Połowa października 2021

Z aparatem. W przeddzień Wszystkich Świętych - wizyta na cmentarzu w Gorlicach 28/10/2024

Filmy na Halloween - moja TOP 10 horrorów