Mariusz Kuras: Nie wstydzę się Fylkira!

 

Fot. pogononline.pl


Mariusz Kuras od grudnia ub. rokujest trenerem Sandecji Nowy Sącz. W wywiadzie dla „Tylko Piłki” legenda PogoniSzczecin opowiada m.in. o Fylkirze Rejkjavík, wicemistrzostwie z „Portowcami”oraz chorobie swojej żony.

W grudniu ub. roku został pantrenerem Sandecji. Jak pan uważa, czy drużyna poczyniła od tamtej poryjakiekolwiek postępy?

Statystyki czasami nie kłamią.Wiem, że jest to różnie odbierane w sądeckim środowisku, natomiast uważam, żegramy bardziej ofensywnie, strzelamy dużo więcej bramek niż, gdy mnie tutaj niebyło. Nawet biorąc pod uwagę tegoroczne rozgrywki, zdobyliśmy już 21 goli, potamtej rundzie było ich tylko 17. Wygrywamy mecze czasami zdecydowanie, czasamibardzo pewnie po 3-4:0.

Funkcję swojego asystentapowierzył pan Piotrowi Bani. Czy jego późniejsze odejście w przykrychokolicznościach (zarzuty korupcyjne - przyp. red.) było dla pana problememi  zaskoczeniem?

Każde odejście, każdego członkasztabu szkoleniowego, które jest nieplanowane, a takie było odejście i SławkaOlszewskiego, i Piotrka Bani, powoduje, że coś trzeba zmienić, coś naprawiać.Pracuje ze mną Stasiu Bodziony, który robi niemal wszystko. A pierwszegoasystenta to do dziś nie mam. Tak naprawdę robotę asystenta wykonuję ja.Natomiast pracujemy nad tym żeby kogoś znalć, ale trudno w sezonie kogoś pozyskać. Myślę, że każdy sztabszkoleniowy drużyny profesjonalnej na poziomie 1 ligi musi być bardziejrozbudowany. Co do zarzutów, to wszyscy dookoła o tym wiedzieli, bo przecież otym pisze Internet, pisze prasa, natomiast nie można wiązać tych zaszłości zSandecją. Fakt faktem, Piotr teraz pracuje w Sandecji, popełnił gdzieś tambłąd, on się sam poddał karze, dlatego myślę, że trzeba do tego podejśćspokojnie. Ludzie popełniają gorsze przewinienia w swoim życiu i nie są za tokarani, albo to wszystko jakoś przechodzi bokiem. Piotrek, ze Sławkiem dostalimocno po łapach, stracili pracę w klubie, z którym się naprawdę utożsamiają, wktórym czuli się fajnie, Olszewski mieszka tutaj. Kara była zatem surowa, alekonsekwencje są jednoznaczne i trzeba się z tym pogodzić, na pewno to przykrasytuacja, nikt nie chciałby być w podobnej, ale życie toczy się dalej…         

Pańskim największym sukcesem jakotrenera, było zapewne wicemistrzostwo kraju z Pogonią Szczecin z 2001 roku. Jakpan to wspomina?

Byłem w odpowiednim miejscu iczasie. Prowadziłem zespół , który był budowany bardzo szybko z dwóch drużyn,Legii Warszawa i Wisły Kraków. Było tam wielu wspaniałych piłkarzy,  z którymi mam kontakt do dziś, jak: KaziuWęgrzyn, Jacek Bednarz, Jurek Podbrożny, Radek Majdan, Piotrek Mosór, GrzesiuKaliciak, Brasilia, Grzegorz Mielcarski. Była to bardzo solidna ekipa, która zakonkretne pieniądze przybyła do Szczecina i po prostu zrobiliśmy wynik.Ponieważ Sabri Bekdas, który wtedy rządził Pogonią, nie dogadał się z miastem,to wszystko szybko umarło śmiercią naturalną, zawodnicy poodchodzili dolepszych klubów. Pogoń została osłabiona i kolejny sezon graliśmy tylko o to,by nie spaść z ligi.   

Nie obyło się jednak bez wpadki.Fylkir Rejkjavík (Pogoń odpadła z nimi w eliminacjach pucharu UEFA-przyp. red.) kojarzy pan jeszcze ta nazwę?

Miałem 35 lat, prowadziłem  zespół w europejskich pucharach i to na pewnobył mój sukces, natomiast każdy może mówić o Fylkirze jako o amatorach.Amatorzy, którzy zarabiają po 6 tysięcy euro? Ja się nie chcę z tego tłumaczyć,straciłem gola w 93 minucie gdzie nasz bramkarz złapał piłkę, a był przepis, żechwytać nie można i z tego dostaliśmy bramkę, gdzie w Szczecinie prowadziliśmydo 93 minuty 1:0. Pomijając ten fakt, to wielu polskich trenerów przegrałomecze z drużynami, które z pozoru wyglądają dziwnie. Piłka poszła zdecydowaniedo przodu i mówienie, że ja mam się wstydzić tego Fylkira… Nie wstydzę się,jestem dumny, że grałem w pucharze UEFA i prowadziłem klub w pucharze UEFA.Wygrywają lepsi, ja też chciałem wygrać, a to że dziś ktoś pisze, że Fylkir tojest moja największa porażka życiowa to po prostu ten ktoś nie wie co to jestporażka życiowa!      

Mieszka pan w Nowym Sączu sam,czy ze swoją rodziną?

Mieszkam w centrum miasta, bardzoblisko stadionu i zawsze jestem z rodziną.

Co się panu tutaj podoba?

Podoba mi się na pewno klimat,podobają mi się na pewno krajobrazy, podoba mi się to, że na ten stadionprzychodzi zawsze bardzo dużo ludzi.

Jak spędza pan wolny czas?

Bardzo często spaceruję z psem,najczęściej pojawiam się w okolicy ulicy Żywieckiej (śmiech). Spędzam czas wdomu, nigdzie indziej mnie raczej spotkać nie można, wypoczywam z małżonką. Domjest moją oazą spokoju, wracam do niego, a mam do kogo wracać, bo do kochającejżony. Rzadko można mnie zobaczyć w innych rejonach miasta.

Pańska małżonka, Ewa zmaga się zestwardnieniem rozsianym. Jest to zapewne dla pana ciężka sytuacja. Jak sobie znią radzicie?

(Chwila zastanowienia). Radzimysobie dobrze z jednego powodu, moja żona Ewa jest kochającą i ciepłą osobą,która nie afiszuje się z tą chorobą i mówiąc brzydko, nie płacze z tego tytułu.Los tak chciał, od dawna wiemy, że jest chora. Jesteśmy na to przygotowani,jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Nie zamierzam o tym za wiele mówić,natomiast powiem, że na pewno sobie radzimy, na pewno w niczym nam to nieprzeszkadza.

Leczenie jest drogie?

Leczenie jest bardzo drogie. Niestać mnie na takie leczenie, żeby moja żona mogła szybko wrócić dozdrowia… 

Macie z żoną wsparcie kibiców?

Była akcja Pogoni Szczecin.  Jest to klub w którym się narodziłem i jakopiłkarz, i jako trener, tak że na pewno wielkie dzięki dla kibiców, dlawszystkich tych ludzi którzy mogą zbierać pieniądze na konto mojej małżonki, żemoże korzystać z leczenia. Charytatywnych koncertów z tego tytułu nieorganizujemy, bo nie chcemy się z tym, jak wspomniałem, afiszować. Kto chcepomóc, to była notka w Internecie, w prasie i temat jest aktualny. Wiadomojednak, że każdy ma swoje potrzeby, każdy ma też w rodzinie różnych chorychludzi, którym musi pomagać i ja to doskonale rozumiem.

Pana życie się zmieniło przez tąchorobę?

Nie, moje życie się nie zmieniło.Ja robię to co lubię, natomiast żona jest zawsze przy mnie, była od początkumojej kariery. Wtedy była całkiem zdrowa, nie wiedzieliśmy, że ta choroba siętli, natomiast wszystko inne jest normalne.   

Jest pan legendą Portowców. Jakpan myśli, jaką cecha charakteru pan sobie na to zasłużył?

Na boisku byłem takimzawodnikiem, który mógłby biegać i ze 120 minut bez przerwy. Myślę, że kibiceto docenili, ja się cieszę, że mnie wybrali, że mam swoją flagę, że ta flaga czasemsię pojawia na stadionie Pogoni, jestem lubiany w Szczecinie, dlatego, żebardzo długo byłem i jestem w tym mieście. Tam mam dom. Oczywiście, było wieluinnych piłkarzy, którzy mogli trafić na afisz, wybrano mnie. Jestem z tegodumny, że tam mnie bardzo szanują i nie boję się użyć tego słowa, kochają.Cieszę, się że ktoś potrafił docenić moja pracę.

Kogo obstawia pan w rolifaworytów do awansu do ekstraklasy?

Faworytem z racji budżetu jestPogoń, w tej lidze każdy z każdym może wygrać. Piast Gliwice, który będzie grałwiększość meczów u siebie. Górnik Łęczna, stabilny finansowo i takie drużynyktóre mają zaplecze. My będziemy odbierać punkty najlepszym. Robimy krok pokroku. Ale póki co nie mamy stadionu na miarę ekstraklasy.

Jeszcze w 2006 roku w barwachPogoni Szczecin Nowa miał pan okazję pokopać w piłkę. Było ciężko?

Było miło, sympatycznie, zagrałem1 spotkanie, wytrzymałem 60 minut i tyle mogę powiedzieć (śmiech).

 

Mariusz Kuras

Urodzony: 21 sierpnia 1965 wCzęstochowie

Kariera piłkarska: RakówCzęstochowa, Pogoń Szczecin, Maccabi Jaffa, Shimshon Tel-Awiw, Pogoń, PogońSzczecin Nowa

Mecze/gole w ekstraklasie: 300/6

Kariera trenerska: PogońSzczecin, GKS Bełchatów, Radomiak Radom, Pogoń, Stilon Gorzów, Odra WodzisławŚląski, Pogoń, Zawisza Bydgoszcz, Sandecja Nowy Sącz

Sukcesy: wicemistrzostwo Polski zPogonią 2000/01; awans do ekstraklasy z GKS-em Bełchatów 2004/05 


 
Tekst został w nieco skróconej wersji opublikowany w tygodniku "Tylko Piłka".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cmentarz w Kobylance. Połowa października 2021

Z aparatem. W przeddzień Wszystkich Świętych - wizyta na cmentarzu w Gorlicach 28/10/2024

Filmy na Halloween - moja TOP 10 horrorów