"Ojro 2012": krótka notka
Przyznam, że po ostatnim meczu naszych - znowu niestety tylko i wyłącznie - "orzełków" nie miałem chęci pisania czegokolwiek. Po takim spotkaniu najpierw musiałem odreagować czyli np. policzyć ile minut ma dzień (1440). Następnie skupiłem się na opisywaniu dziurawych dróg lokalnych, czy tekstach o ludziach z małych miejscowości, o których naprawdę warto pisać. Przepraszam za kolejność. Piłka zeszła dla mnie na dalszy plan, niczym sylwetka Franciszka Smudy dla ogółu żądnego sensacji i jego obolałej głowy, po tym jak zaszył się przed światem.
Euro w naszym kraju i jakże dzikim ukraińskim "przejebiewie"* ("gratulacje" za Tymoszenkę i mordowanie psów czy kotów) można poważnie uznać za bardzo udane. Atmosfera, ilość bramek, dróg, pięknych kobiet, pięknych policjantek, mostów, sklepów monopolowych, dworców, zabytkowych ulic, stadionów, pogoda czy wreszcie smak miejscowych potraw i napojów dodających animuszu z pewnością przypadły do gustu zdecydowanej większości. Musiały, organizacja również była dobra. Lepsza od niemieckiej. Takie małe podsumowanie.
Z pewnością "przyjezdni - zagraniczni" gdy zawitali do naszego kraju byli zaskoczeni. Co najmniej tak jak ja po "Artyście" Hazanaviciusa i scenie ze spadającym piórkiem. Oni byli zaskoczeni "in plus" jak byłem po prostu zaskoczony. Reasumując osobiście, Euro jako impreza po prostu mi się podobało. Cóż więcej mogę napisać? Wszak nie ma nic piękniejszego od prostoty. A resztę już napisano w sieci, więc po co się powtarzać.
* Wyraz-cytat za jednym z filmów sensacyjnych, lecz nie pamiętam tytułu
Euro w naszym kraju i jakże dzikim ukraińskim "przejebiewie"* ("gratulacje" za Tymoszenkę i mordowanie psów czy kotów) można poważnie uznać za bardzo udane. Atmosfera, ilość bramek, dróg, pięknych kobiet, pięknych policjantek, mostów, sklepów monopolowych, dworców, zabytkowych ulic, stadionów, pogoda czy wreszcie smak miejscowych potraw i napojów dodających animuszu z pewnością przypadły do gustu zdecydowanej większości. Musiały, organizacja również była dobra. Lepsza od niemieckiej. Takie małe podsumowanie.
Z pewnością "przyjezdni - zagraniczni" gdy zawitali do naszego kraju byli zaskoczeni. Co najmniej tak jak ja po "Artyście" Hazanaviciusa i scenie ze spadającym piórkiem. Oni byli zaskoczeni "in plus" jak byłem po prostu zaskoczony. Reasumując osobiście, Euro jako impreza po prostu mi się podobało. Cóż więcej mogę napisać? Wszak nie ma nic piękniejszego od prostoty. A resztę już napisano w sieci, więc po co się powtarzać.
* Wyraz-cytat za jednym z filmów sensacyjnych, lecz nie pamiętam tytułu
Komentarze
Prześlij komentarz