Górnik znów za mocny na Wisłę
Sobotnie spotkanie Wisły Kraków z Górnikiem Zabrze było wyjątkowe z kilku względów. Po pierwsze w sercu stadionu, czyli na sektorze C, nie było żywej duszy. Najzagorzalsi kibice Wisły postanowili, że przeprowadzą protest, przeciw złemu traktowaniu ze strony władz. Nie pojawili się na stadionie, a wzięli udział w imprezie na terenach TS Wisły. Po drugie gospodarze w ostatnich czterech starciach z zabrzanami… ponieśli cztery porażki do zera. Po trzecie szansę na przełamanie miał wyszydzany od dłuższego czasu napastnik Wisły, Daniel Sikorski, który przecież występował w Górniku i na dodatek, to właśnie w tym śląskim klubie zaliczał swoje najlepsze występy w karierze.
Wisła rozpoczęła niczym rozdrażniony tygrys. Widać było, że podopiecznym Kulawika zależy na rozrzedzeniu gęstej atmosfery około klubowej. Już w 1. minucie lewą stroną boiska przedarł się właśnie Sikorski, ładnie zwodząc Dancha, lecz jego podanie nie znalazło adresata. Cztery minuty później Nakoulma wybornie oszukał Bunozę, następnie wyłożył jak na tacy piłkę do Przybylskiego, jednak ten nie trafił w nią zbyt czysto i akcja spaliła na panewce.
Trwała wymiana ciosów, ale to Górnik był bardziej konkretny. W 8. minucie padła pierwsza bramka spotkania. Fatalnie zachował się Pareiko, wybijając piłkę po dośrodkowaniu Mączyńskiego, prosto pod nogi Dancha, który przy sporym szczęściu wpakował ją do siatki. Dziesięć minut później ożywienie na stadion wniósł Sikorski, gdy chytrym strzałem z dystansu zmusił Skorupskiego do wybicia piłki na róg. W 23. minucie również błysnął Sikorski, lecz jego wyłożenie piłki do kolegi nie znalazło szczęśliwego zakończenia. Piłkarz z nr 23 na plecach, kontynuował swoją dobrą grę. W 31. minucie ładnie przedłużył piłkę, ale znów zawiódł go wspólnik. W dalszym ciągu atakowała Wisła. W 34. minucie z dystansu strzelał Sobolewski, ale futbolówka przeszła obok słupka. 60 sekund później po raz kolejny mógł wykazać się Sikorski, gdy znalazł się sam na sam z bramkarzem Górnika, jednak Bunoza za wysoko dograł mu piłkę i nie udało się jej sięgnąć. 38. minuta i znów aktywny Sikorski. I tym razem jego strzał - z półobrotu – obronił golkiper przyjezdnych. Na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy setkę zmarnował jeszcze Boguski, który otrzymał znakomite podanie od Sobolewskiego, lecz jego strzał zatrzymał fenomenalny tego wieczora Skorupski.
Druga odsłona meczu była jeszcze ciekawsza niż pierwsza. Najpierw Boguski znów nie wykorzystał szansy na zdobycie bramki, strzelając wprost w bramkarza po podaniu Garguły, a następnie kolejny raz skutecznie ukłuli goście. W 50. minucie gola zdobył nie byle kto, bo Mączyński, którego na Reymonta skreślono na dobre jakiś czas temu i pozbyto się bez żalu. Eks wiślak wykorzystał podanie od Nakoulmy, który w polu karnym, popisując się niesamowitym sprytem, ograł Boguskiego i Gargułę. Kilka chwil później, swoją trzecią okazję na bramkę zaprzepaścił „Boguś”, którego strzał znów obronił bramkarz. Po chwili za walecznego, acz nieskutecznego napastnika Wisły, pojawił się Honduranin Quioto. W 60. minucie wreszcie z bramki cieszyli się gospodarze i to za sprawą Honduranina, ale Chaveza, który przy rzucie rożnym Garguły odnalazł się dobrze w polu karnym i z bliska wpakował piłkę do siatki. Było tylko 1:2, ale Górnik to obecnie nie byle jaki „ogórek”.
Już 180 sekund później padł bowiem trzeci gol dla zabrzan. Magiera (kolejny były wiślak) podał do Milika z lewej strony boiska, a młody reprezentant Polski wepchnął piłkę do siatki z najbliższej odległości. W 70. minucie Milik powinien zostać wielkim bohaterem tego pojedynku, ale spudłował w sytuacji, która na 10 strzałów powinna zakończyć się 10 golami. W 76. minucie pokazał się z kolei Sikorski. Atakujący Wisły w zamieszaniu podbramkowym uderzył piłkę po rykoszecie, ale Skorupski, niczym wytrawny siatkarz wyłuskał ją końcami rękawic i z kolejnej bramki dla krakowian wyszły nici.
Jak wiemy od zera do bohatera i z powrotem nie jest daleko. Przekonał się o tym Milik, który na dziewięć minut przed końcem meczu wyleciał z boiska za taktyczny faul od tyłu na Szewczyku. Na stadionie rozległy się śpiewy „Jak długo na Wawelu…”. Przybyli na stadion kibice, byli tego dnia – mimo zapowiedzi bojkotu ze strony SKWK – jak najbardziej pozytywnym elementem układanki. W doliczonym czasie meczu, znów było gorąco. Na strzał z dystansu zdecydował się Szewczyk, ale piłkę wybił przed siebie Skorupski. Do bezpańskiej futbolówki dopadł jednak Sikorski, który strzałem po długim rogu umieścił ją w bramce. „Sikor” zaczął już świętować, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną i… miał rację.
Wisła przegrała 1:3 ale paradoksalnie rozegrała jedno z najlepszych spotkań w tej rundzie. Zabrzanie to z kolei dobrze naoliwiony mechanizm, który dzięki cierpliwości działaczy, funkcjonuje coraz lepiej. To zupełne przeciwieństwo działań krakowskiego klubu, który zmienia trenerów i piłkarzy jak rękawiczki. Nie tędy droga, co jak na dłoni było dziś widać na stadionie Białej Gwiazdy.
Wisła Kraków - Górnik Zabrze 1:3 (0:1)
Bramki: 0:1 Adam Danch 8’ 0:2 Krzysztof Mączyński 50’ 1:2 Osman Chavez 60’ 1:3 Arkadiusz Milik 64’
Kartki: Jaliens - Iwan, Przybylski, Nakoulma (po żółtej), Milik (czerwona, 82. min)
Wisła: Sergei Pareiko - Kew Jaliens, Osman Chavez, Gordan Bunoza, Łukasz Burliga - Rafał Boguski, Cezary Wilk, Łukasz Garguła, Radosław Sobolewski, Maor Melikson - Daniel Sikorski
Górnik: Łukasz Skorupski - Paweł Olkowski, Adam Danch, Oleksandr Szeweluchin, Seweryn Gancarczyk - Prejuce Nakoulma, Mariusz Przybylski, Bartosz Iwan (46 min - Arkadiusz Milik), Krzysztof Mączyński, Mariusz Magiera - Przemysław Oziębała
Sędziował: Szymon Marciniak
RELACJA TAKŻE NA:
Dzisiejsza rozmowa z kierownikiem Glinika, Andrzejem Cetnarowskim po zakończonej rundzie jesiennej:
Komentarze
Prześlij komentarz