Jesienny majestat część 2

Jeśli ktoś nie czytał oto część 1. Poniżej dokończenie. Część 2.



Fot. autor


Czytając poniższe słowa, warto zobaczyć również "część pierwszą tego tekstu".


„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie”.


Jesień to listopad. Dzień Wszystkich Świętych. Magia. Moc przemyśleń. Głębia myśli. Zaduma ale bez sztucznej kreacji. Reżyser został w domu. Szczera, płynąca prosto z duszy.


„Dziady” Mickiewicza strona po stronie. Części II i IV. Legendy o duchach opowiadane w wąskim gronie. „Opowieści upiorne z ziemi gorlickiej – kto chce, niech wierzy”. Budowanie klimatu. Również muzyka („Wspomnienie” genialnego Niemena, puls listopada, szczególnie śpiew chóru i  dźwięk doniosłych organów wspaniale wpasowujących się w ten mglisty czas;  w zamyśle letni lecz nostalgiczny „Sealed with a Kiss” Jasona Donovana jakże brzmiący listopadem; hipnotyczny „The Model” zespołu Kraftwerk). Listopad i jego święto to moje prywatne, zabite dechami katharsis, odgrywane co roku niczym wybitny spektakl teatralny. Niebanalne, a przecież tak... pospolite.


Delektowanie się własnym jestestwem, a nie egzystencją.


1 listopada. Tajemniczość. Niesamowitość. Powiew historii. Odkrywanie tego co minęło. Co już nie wróci. Lubię przebywać wówczas na cmentarzu. Szczególnie gdy zapada zmrok, a świetlista łuna migoce niczym srebrne odbicie księżyca na wodzie. Łuna widoczna z dystansu. Znicze pachną spokojem. Dłoń ogrzewa wylewany nań wosk. Takie tam zabawy. „Dzieci z Bullerbyn”. Choć może bardziej coś takiego: „Jak listek z listkiem w powiewie, Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem; Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie, Tak aniołek igra z aniołkiem”.


Obserwuję stare, często zapomniane nagrobki. Porośnięte baśniowym mchem. Te kamienne są najpiękniejsze. Rozmyślam… Niemal bez przerwy. Nad życiem ludzi tu spoczywających, właściwie ich szczątków. Groby żołnierzy napełniają dumą i także skłaniają do refleksji. Może przede wszystkim. Czuję się patriotą. Nie mam pojęcia czy walczyłbym w czasie wojny. Wierzę, że tak. Nie lubię tylko tych świeżych ziemnych pagórków, bo wiem… Wiem, że kryje się w nich świeży jeszcze i niezwykle silny ból ich bliskich, którzy stracili kogoś kto mógł żyć. I kto chciał żyć. Kwiat, który usechł zanim w pełni zdążył nacieszyć swym pięknem. Najczęściej.  


„Liści szumi wieniec”. Tak jak pisał Harasymowicz.


2 listopada. Dzień Zaduszny. Magia trwa nadal, choć nie tak już mocno. Można odwiedzić i powspominać. Tych, dla których nie starczyło czasu poprzedniego dnia i nocy.


"Co to będzie, co to będzie?". Pięknie będzie.



Fot. autor


Jesień to spacery. Łąki, parki i lasy. Dziewicze, namiastkowe, unikalne. Chronologicznie. Również w ułożonym towarzystwie starych kamienic choćby w spowitym smogiem Krakowie. Najlepiej skórzana kurtka w stylu Jamesa Dean’a lub stara marynarka z dziadkowej szafy. Echo historii. Pub z piwem jak w kawałku „Warszawa” zespołu T-Love. Rozmowy ze znajomymi na mądrzejsze (coraz częściej – starość woła dosłyszalnie) i głupsze tematy. Zimny wiatr przenikający pijaną czuprynę aż po same końcówki.


To również szkoła. Czas studiów. Chwile, które z rozrzewnieniem będziemy wspominać, kiedy już nie będziemy czuć, że możemy wszystko. Jak teraz. Coś co chciałoby się mimo trudu i stresów egzaminacyjnych zatrzymać dla siebie jak najdłużej, niczym jędrne ciało czy długie, błyszczące witalnością i wspomniane już włosy. Nareszcie zrozumiałem postępowanie tajemniczych i zbuntowanych osobistości określających się mianem wiecznych studentów. Studia to wyznacznik bycia młodym, może nawet bardziej wolnym niczym ptak. Potem klamrą zepną nas długie godziny poświęcone dzieciom, wizyty u ich dziadków - gdzie się podziali do diabła rodzice? - praca. Ogólnie walka o przetrwanie w trudnym świecie. Mimo wszystko… Optymizm to fajna sprawa.


To czas wytężonej pracy. Energia i wena do tworzenia konsolidują się ze sobą w jeden silny byt. Niczym „kobieto-mężczyzna”. Choć teraz różnie z tym bywa. Konserwatyzm zalał mój umysł. Nie jest płynny. Już tam zostanie.


To czas by oddać się swoim pasjom. Często tym spokojnym, garażowo-pokojowym. Rzadziej ekstremalnym. Noce przychodzą za dnia. Serce domu bije rodzinnym i przyciągającym ciepłem mocniej niż zwykle.


Jesień to szczególnie dla kibica piłkarskiego, którym jestem, czas emocji. Mecze orłów kolejnych selekcjonerów. Najczęściej nieudane, grane z myślą „po co?” i „za ile?". Polskie drużyny w europejskich pucharach. Podobnie. Mimo wszystko wszyscy z nich pijanie marzą by wejść bądź przejść ale nie po cichu odejść do historii. Zmagania w Ekstraklasie. Zaskakująca pierwsza liga. Czekam na to już od lipca. Zieleń boiska maluje rzeczywistość.


To przedsionek Świąt Bożego Narodzenia, które pojawią się w większych miastach (zimny marketing zachłyśnięty papierami z podobiznami władców Polski) zdecydowanie zbyt szybko, bowiem jeszcze w magicznym listopadzie. Wiadomo czemu, nie wiadomo dlaczego nikt tego nie oprotestuje. Z chęcią opuszczę cztery ściany.


Jesień to…


Dotyk historii. Choćby na ekranie telewizyjnym.


Czas spędzony w blasku kominka, popijany winem.


Kiście winogron rosnące na działce. Zrywane garść po garści. Ach to wino.


Orzechy rozgniatane butem z grubszą podeszwą.


Rozmowy o duchach z Panem Janem z Szymbarku.


Wypady z kuzynem-żołnierzem, na wojskowe cmentarze pachnące krwią i historią.


Zapach z kominów ziejących węglem rozdzierający powietrze. Widok nagich konarów drzew, przypominających utrwalony w bezruchu układ krwionośny. Drzew odartych z zielonej nadziei. Szkoda niewinnych i urzekających brzóz. Natura zamyka je w swoim Auschwitz. Czy uda im się przetrwać wśród zawieruchy?


Jesień to wreszcie czas, który przypomina nam, że wszystko się kończy i znów musimy na nią czekać. A przecież tyle już czekaliśmy! Czy za rok będzie taka sama jak teraz? 


Starsza Pani spotkana w miejskim parku po powrocie ze smakowania „boskiego napoju” jak zwykł mawiać wujek, wołająca na swojego pekińczyka „Lala” odpowie” „oczywiście”. Wierzyć jej?


Jesień? Jak można mieć wtedy depresję? Czyż to nie jest jednak zbyt piękna pora? Urzeka nawet swym mrokiem. Mnie.


Zapraszam również do obejrzenia kilku moich galerii pasujących tematycznie:


GORLICKI CMENTARZ - JESIENNA GALERIA KAMIENNYCH DZIEŁ SZTUKI CZ. 1


GORLICKI CMENTARZ - JESIENNA GALERIA KAMIENNYCH DZIEŁ SZTUKI CZ. 2


CMENTARZ RAKOWICKI - GALERIA KAMIENNYCH DZIEŁ SZTUKI CZ. 1


CMENTARZ RAKOWICKI - GALERIA KAMIENNYCH DZIEŁ SZTUKI CZ. 2


oraz:


NOCNE MARY MAŁOPOLSKI - O DUCHACH M.IN. W SZYMBARKU


„Bo jesień nas chwyciła, w swe zimne, ciemne dłonie…” – inna od powyższej, a jakże ciekawa i oryginalna interpretacja jesieni. Warto posłuchać. Kolega Kuba Diduch prezentuje.


HORROR - CO I JAK


----------------------------------------------------------


PARTNERZY BLOGA - KLIKNIJ - ZOBACZ!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cmentarz w Kobylance. Połowa października 2021

Z aparatem. W przeddzień Wszystkich Świętych - wizyta na cmentarzu w Gorlicach 28/10/2024

Filmy na Halloween - moja TOP 10 horrorów