Polska? Anglia!!!
Nie rozumiem po co tak ściemniać. Kłamać. Kręcić. Zgrywać się. Robić z siebie idiotę. Wmawiać kibicom, że to co jest czarne, tak naprawdę jest turkusowe.
„Jedziemy do Anglii po remis”. „Możliwe, że po coś więcej” - ciekawe po co? „Jedziemy powalczyć”. To miks buńczucznych wypowiedzi naszych kadrowiczów przed batalią z „Synami Albionu”. Pustych wypowiedzi.
30 lat minęło i... nic! Dalej żyjemy historią. Zamierzchłą ale piękną/Fot. PAP
Rzeczywistość okazała się bardziej brutalna niż sceny walki Van Daamma z Tong Po w „Kickboxerze”. Od Anglii byliśmy beznadziejnie gorsi o 2-3 klasy. Na pełnym luzie. Mój tata, z którym miałem okazję oglądać ten mecz, stwierdził, że angielscy piłkarze wcale tak znowu dobrze nie grają i że gdyby przyszło im się zmierzyć z Bayernem Monachium, przegraliby z kretesem. Tata to piłkarski laik ale rację chyba ma, przynajmniej tak pół żartem, pół serio.
Polacy rozpaczliwie się bronili, jeszcze rozpaczliwiej atakowali i prócz początkowych minut zgodnie – prócz Szczęsnego, czasami Lewandowskiego, czy Mierzejewskiego - na boisku odgrywali rolę ubogiego, zacofanego krewnego (choćby przez wzgląd na 1973 rok). Nasi wybijali na rzut rożny. Piętami. Kolanami. Udami. Goleniami. Chciałoby się napisać dupami. Właśnie to popełniłem. A niech to. To samo u góry. Gdyby słoweński arbiter zdecydował się przedłużyć spotkanie o drugie 90 minut, to z całą pewnością nie padł by gol dla Polaków. Chyba, że ze spalonego. Na tyle nas dzisiaj było stać.
- Niech dziady wracają do Polski PKS-em – stwierdził tato wraz z ostatnim gwizdkiem arbitra. Pięknie powiedziane.
Fot. Imago
Pan Janek Tomaszewski może spać spokojnie. Szczęsny dwoił się i... "czworzył" ale jednak - jeszcze - nie przejdzie do historii.
Komentarze
Prześlij komentarz