Armand Ella Ken: Chcę być najlepszy!
- Zanim wyjechałem z Ciutat Esportiva, Capellas (ówczesny koordynator grup młodzieżowych Barcelony) chwycił mnie za ramię, chciał mi jeszcze kogoś pokazać. Niestety, grupa z rocznika 1993 skończyła zajęcia. – W takim razie zapamiętaj nazwisko – rzucił. – Ella. Armand Ella Ken. Jedenastka, w Twoim języku to będzie lewoskrzydłowy. Będzie lepszy niż Thierry Henry. To mój prywatny typ na przyszłego najlepszego piłkarza świata - tak w 2009 roku pisał w swoim felietonie Rafał Stec dziennikarz Gazety Wyborczej. Jak mówi stare porzekadło, los bywa przewrotny. Dzisiaj rozmawiamy z wychowankiem FC Barcelony, 21-letnim Armandem Ellą Ken’em, który niedawno podpisał kontrakt z pierwszoligową Sandecją Nowy Sącz, na chwilę obecną, ekipą z dolnych rejonów tabeli.
Trenowałeś w słynnej La Masia, a teraz masz grać w pierwszej lidze polskiej. Jak się z tym czujesz?
- To dla mnie niesamowite doznanie ponieważ wcześniej nie miałem zbyt wielu okazji do zaprezentowania się na murawie, później leczyłem kontuzję, a teraz jestem tutaj z szansą na występy. W tym momencie nie patrzę na to, że będę występował w pierwszej lidze. Póki co nie obchodzi mnie również gra w jakimś większym klubie. Jestem zawodnikiem Sandecji, na ten moment liczy się dla mnie tylko ten klub, to tutaj chcę wreszcie zacząć regularnie grać i rozwijać się. Wcześniej nie było mi to bowiem dane.
Co wiesz o Polsce?
- Niezbyt wiele. Do Polski przyjechałem grać w piłkę. To wiem na pewno.
Słówko o polskich piłkarzach?
- Tak, wiem, że macie wielu dobrych, nawet bardzo dobrych zawodników. Idealnym przykładem jest Lewandowski. To wyjątkowy napastnik i nikt nie powie, że jest inaczej. Ogólnie w Polsce macie wielu bardzo ciekawie rokujących piłkarzy. Posiadacie dobrze grającą reprezentację. W waszym kraju samemu można się również stać dobrym zawodnikiem, na co nie ukrywam, bardzo liczę.
Jak podoba Ci się Nowy Sącz i Twój nowy klub?
- Sandecja jest jak rodzina. To mały klub, gdzie każdy zna każdego. Widzisz prezesa niemal codziennie i jest to zupełnie normalne. To bardzo ważne. Czuję wsparcie. Nowy Sącz również nie jest jakimś ogromnym miastem. Praktycznie wszędzie mogę dotrzeć spacerkiem, bo jest blisko. Wszystko wygląda znakomicie.
Stadion również jest niewielki.
- Tak ale jeśli się zapełnia, nie czujemy się na nim osamotnieni. Gdy wspierają nas tutejsi kibice, nie gramy w jedenastu, mamy o jednego zawodnika więcej.
Dlaczego na Ukrainie zaliczyłeś tak niewiele występów? Może było Ci tam zbyt zimno?
- (Śmiech) Ha, ha, ha. Myślę, że ukraińska pogoda jest podobna do tej. Miałem problemy z aklimatyzacją, moja gra na Ukrainie nie była ani bardzo dobra, ani bardzo zła. Dla mnie liczy się jednak to, co dzieje się teraz.
Co chciałbyś osiągnąć jako piłkarz nowosądeckiego pierwszoligowca?
- Drużyna jest bardzo ciekawa. Dużo rzeczy jest w porządku, a to ułatwia grę i pozwala się na niej skoncentrować. Panuje tu, jak wspomniałem, bardzo rodzinna atmosfera, więc… wierzę w lepsze jutro.
Czego ci życzyć?
- Jeśli mowa o mojej karierze, to chciałbym być najlepszy w tym co robię. Moim celem jest gra w jednej z najlepszych i największych lig europejskich. Wszystko tak naprawdę zależy ode mnie. Być może zagram kiedyś w polskiej ekstraklasie? Nie wykluczam i takiego wariantu.
Rozmawiał Remigiusz Szurek
Fot. (RSZ)
Komentarze
Prześlij komentarz