Szurek na sportowo. Testy piłkarskie czy tylko parodia?
Co tydzień lub co jakiś czas. Kilka słów odnośnie tego co wydarzyło się w sporcie na niwie lokalnej, głównie piłkarskiej.
Ktoś zadał sobie wiele trudu, by wynająć cały wagon piłkarzy i ściągnąć ich do Polski. Piłkarzy to może zbyt wielkie słowo, wszak niektórzy z nich nie potrafili nawet prosto kopnąć piłki. Lepsi w te klocki są skromni chłopcy na osiedlu, którzy urwali się ze szkoły, albo kopią w „gałę” przepijając „boskim napojem”, bo akurat nic innego nie mają do roboty. Ale tu mowa o piłkarzach profesjonalnych. Ponoć testowanych przez Szachtara Donieck i Dynamo Kijów.
Przypomnijmy, gdyby ktoś się nie połapał, Sandecja w styczniowym meczu sparingowym z drugoligową Siarką Tarnobrzeg przegrała 0-5 testując kilka „ciekawych” nazwisk.Zapowiadano ich jako piłkarskich prestidigitatorów. Uściślijmy, chodziło o czterech Ukraińców, Bośniaka i Serba. Mieli to być piłkarze pokroju eks barcelończyka Elli Ken’a, a okazało się, że jedyne co ich łączy z tym byłym graczem również lwowskich Karpat, to fakt, że mówiąc gwarą lwowską dali zarumienionym własną naiwnością włodarzom klubu z Kilińskiego do wiwatu. Ponoć bowiem, jeśli chodzi o ukraińskich zawodników, mieli to być piłkarze wspomnianych premierligowych Karpat, czyli klubu całkiem profesjonalnego, jak na wschodnie warunki. Tymczasem okazali się „ogórkami” lwowskiej Pogoni, pięknej historii futbolu ale jednak obecnie tylko czwartoligowej. To tak jakby wziąć jakiegoś młodego chłopaka z Bocheńskiego KS i kazać mu grać na zapleczu ekstraklasy. Nie da rady. No bo umówmy się, nie każdy jest Błaszczykowskim.
Trener Piotr Stach oczywiście odpalił każdego z nich, bo Bośniak i Serb (tylko on całkiem nie oblał testu, bo w Nowym Sączu mają z nim kontakt „w razie czego”), pozostając w temacie około ogórkowym, również lepiej niż na piłkarskiej murawie radziliby sobie w barze z sałatkami.
Inną kwestią jest fakt, czemu tak szybko? Czemu ledwie po kilkudziesięciu minutach jakiejś gierki? Przecież testowani mogli być zmęczeni podróżą, może wagon był niewygodny, albo przepełniony bo jechało nim też kilku innych piłkarzy, tyle że w kierunku ekstraklasy. Jak to w zimie. "Na testy".
- Zagraniczny piłkarz ma być lepszy od Polaka przynajmniej o dwie klasy – zwykł mawiać obecny trener Sandecji, zatem rozumiemy już o co chodzi.
Ci nie byli lepsi o dwie klasy. Byli o te dwie klasy słabsi, a może o jeszcze kilka klas. Pozostaje pytanie czy takie sprawdziany przypadkowych gości w ogóle mają jakikolwiek sens? Lepiej i taniej już faktycznie poszukać tego drugiego rodzimego Błaszczykowskiego, choćby w Barciczance, której prezesuje dyrektor sportowy Sandecji. "Szczęście jest tak bardzo blisko. Jeśli tego chcesz" - nucąc za zespołem Pectus i jego... Barceloną.
Remigiusz Szurek
Komentarze
Prześlij komentarz