Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

Moje miasto

Obraz
- W powietrzu unosi się chorobliwa aura, jaką często można napotkać w starych miastach. W takich miastach niezmiernie łatwo o skłonność do melancholii – pisała Roma Ligocka w zapadającej w pamięci „Dziewczynce…”. Czuję taką lepką, delikatną, nieco słodkawą woń melancholii za każdym razem, gdy tam jestem. Żyję. Patrzę. Chłonę. Ludzie. Miejsce. Klimat. - Are you real, or am I dreaming? – pytam po Amandzie. Śpieszmy się żyć nim powieki znów staną się ciężkie. Zamyślam się, cichuteńko żegnając towarzystwo szarych krakowskich kamienic. Fajans nie istnieje. „Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś Nie miał w sobie takiej siły i Może to ten deszcz Może przez tę mgłę Może to mój nastrój (…)” „Wracam po to, by Choć na kilka chwil Zamknąć oczy i Móc uwierzyć, że Znów widzę cię (…)”. Fragm. Kraków - Myslovitz&Grechuta Fot. Kraków Dietla 2013 i 18.10.2018

Kolekcjonuje XIX-wieczne krasnale! Ma ich około 300

Obraz
Goszcząc u sądeczanina Mariusza Kędzierskiego można przekonać się, że pozory mylą. Ten dobrze zbudowany 43-latek, karateka, były ochroniarz, ojciec dwójki dzieci w tym Grzegorza, o którego wyczynach w karate jakiś czas temu pisaliśmy na naszych łamach, może pochwalić się bowiem niezwykle interesującą pasją. Kolekcjonuje krasnale, ale nie takie zwykłe jakich pełno na działkach, lecz stare i bardzo cenne. Czeskie, niemieckie, austriackie, a nawet japońskie. Drewniane i terakotowe. – Sporo eksponatów znajduje się w moim londyńskim domu, gdzie również mieszkam  – mówi. Na wstępie zaznacza, że nie chce aby ludzie pomyśleli, iż się chwali. –  Mariusz, to nie tak, po prostu pokazujesz, że można mieć pasję. Tyko tyle i aż tyle  – wyjaśniam. Krasnalami interesuje się od dziecka. Szczerze przyznaje, że jest maniakiem antyków. -  Pierwsze hobby to karate, a drugie właśnie to. Mam w domu małe muzeum  – śmieje się. Gdy pytam go dlaczego zbiera akurat krasnale, pada szybka i szczera odpowiedź. -  To...

Jesieni

Obraz
„W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie”. Wrzesień. Już Cię czuję, ale się nie spotykamy. Powoli oddycham jednak jakoś inaczej, łagodniej, pełniej. Mimo że ranki chłodniejsze. Inny, suszony zapach. Wiatr. Nie mogę doczekać się Twej dystynkcji. Wiem, że nie jesteś tylko fantasmagorią, a jednak zatapiasz mnie w gęstej nierzeczywistości. Spieszę się powoli z tym wyczekiwaniem. Chcę byś czarowała, ale nie chcę Cię stracić. Rachuję liście. Podziwiam, gdy spadają. Już muskasz drzewa. Naokoło jeszcze razi zielenią, ale za niedługo spłynie zewsząd wielobarwnym złotem. Artystyczne emanacje dotykają teraz człowieka jak diabli. Zasłuchuję się w złotych przebojach lat młodości rodziców i  mojej „pieluchowości”. Teraz mocniej. Więcej. Głośniej. Tą porą kocham je jeszcze mocniej, niż zwykle. Odtwarzacz nie nadąża. Feels Like Heaven Fiction Factory. Jesień Klenczona. Hotel California. The Model. Moon Light Shadow. Lemon Tree. Golden Brown oraz setki innych. Lepiej...

Sandecja drugą siłą ligi! "Czy na pewno tędy droga?"

19 goli. Tyle w dziewięciu spotkaniach pierwszej ligi zdobyli w bieżącym sezonie piłkarze Sandecji Nowy Sącz. Prowadzący w tym zestawieniu bydgoski Zawisza, drużyna spadkowicza z ekstraklasy, ma o jedno trafienie więcej. Biało-Czarni tylko w dwóch ostatnich meczach siedmiokrotnie pokonywali bramkarzy rywali (4-2 z GKS-em Katowice oraz 3-3 z Zagłębiem Sosnowiec – przyp. red.). -  Musimy strzelać o jedną bramkę więcej niż tracimy. To mnie trochę przeraża, choć dla kibica to lepiej bo atrakcyjniej dla oka. W pierwszej lidze są drużyny, które grają bardzo defensywny futbol. Ale myślę, że warto ryzykować, każdy woli oglądać Sandecję grającą ofensywnie. Gramy sporą ilością atakujących i taki styl wręcz wymusza nasze błędy w tylnich formacjach. Możemy robić tak, że zaatakujemy jednym napastnikiem i dwoma skrzydłowymi. Pozostała siódemka będzie stała murem przed bramką, tylko pytanie czy na pewno akurat tędy droga?  – przyznaje opiekun Sandecji, Robert Kasperczyk. Najlepszym strzelcem zespołu ...

Robert Kasperczyk: „To mnie przeraża”

Obraz
Po wygranej Sandecji Nowy Sącz z GKS-em Katowice 4-2, rozmawiamy z jej trenerem Robertem Kasperczykiem. 4-2 z GKS-em Katowice, w dodatku na jego terenie i przy transmisji TV, robi wrażenie. - Nie traktowaliśmy tego spotkania jakoś specjalnie. Chcieliśmy pokazać ile jesteśmy warci, niemal w prawie optymalnym składzie, bo bez Bartka Dudzica. Po porażce z Wisłą Płock mieliśmy w sobie złość, chcieliśmy odrobić punkty i to się udało.   To ciągle początek rozgrywek, które powoli wchodzą w tę bardziej decydującą fazę. Widać już zarys trendów jakie mogą panować w tej lidze.   Patrząc z perspektywy trybun, dało się zauważyć, że mieliście plan na ten mecz. Nie było łatwo, ale i tak wypunktowaliście przeciwnika. To też trzeba umieć. - Mieliśmy obraz gry drużyny przeciwnika. Nie ukrywam, że nie płakałem z tego powodu, iż nie wystąpił Goncerz. Znam tego zawodnika. Nie chcieliśmy stosować defensywnej piłki. Gdy wychodziliśmy z kontratakiem to w sześciu, siedmiu. Tak trzeba, inaczej z GKS byłby probl...