Tekściarz Remek rymów rytmem

Zapach deszczu o letnim poranku,
Powiew jesiennego wiatru u babci na ganku.

Tak siedziałem i myślałem, co jeszcze,
Spotkać mnie może na pasie startowym życie-okęcie.

Nadal mam kilka marzeń,
A w kieszeniach ciche zwykłe szczęście.

Już 29 lat na karku,
Na osiemnastkę wierzyłem, że teraz będę mężem.

Ale nie jestem,
Nie mam dzieci,
nie widziałem jeszcze Times Square i di Trevi.

Mam jednak plan, zanim stuknie trzydziestki data,
Ruszyć z miejsca, stanąć tam, gdzie chciałbym,
Lecz dotąd wstydziłem się zagadać.

Rozpocząć coś i nie zakończyć,
Zmienić odświeżyć, energię podłączyć.

Słucham Blend "SzUsty" Taco Gdybyś nie istniała,
Hip-hop wiecznie pozytywnie mnie usposabia.

Chcę dotknąć gór, dżungli, łąk.
Mórz, plaż, murów świątyń.

Posmakować kontynentów,
Oddychałem Afryką, było warto,last-minute spontan,
Tanie wino, piwo i żar od tunezyjskiego słońca.

Dopiero później się ustatkuję,
Będzie żona, krzyk niemowlaka,
Haust świeżego powietrza, by ochłonąć.

Nie porzucę jednak marzeń, planów,
Chęci ożywienia wspomnień,
Znowu będę patrzył w gwiazdy na balkonie.

Słuchał świerszczów cykających,
I odgłosów silników gdzieś w dali ryczących.

Jeszcze nieraz Was zaskoczę,
Jestem tego pewien, obiecuję: nie zawiodę.

Dłonie zapiszą, co trzeba,
Pozwolą ożywić historię.

Ambicje buzują w mej głowie,
Ale więcej nikomu nie powiem.

Następnych, innych pokoleń sznur, który powinien pamiętać,
Już kwitnie w matczynym łonie.

Chciałbym im coś udowodnić,
Zostawić po sobie, skłonić do refleksji.

Umiem tylko tyle i aż,
Czytam, piszę, słucham i piję: Red Label, EB, Tatrę, z uszkami Mamy barszcz.

Nie chciałbym trwać w codzienności człowieka,
Co tylko zakupy, dom i praca w dni bliźniaczych mozole.

Zawsze chciałem być inny,
Artysty szukałem z uporem.

Tak jak Boga znalazłem,
Zatrzymałem, nieważne z jakiej twarzy kształtem.

Teraz mam, co potrzeba,
Wiem, jak poruszać się, by nie natrafić na skałę.

Staram się czerpać od innych,
Najlepiej z własnego rocznika.

Lewandowskiego cenię za profesjonalizm,
Bargiela za charakter,
Kurka za pewność siebie,
Zaś Grosickiego za fantazję.

Zmieniam się ciągle i wciąż,
Pracuję nad sobą raptownie.

Nie ma dnia spokojnego,
Raczej jak na morzu, niby monotonnie, ale zaraz przed sztormem.

Opuszczam pancerz rakowy,
To znów chowam duszę w cichy zakątek.

Jestem skryty i głośny,
Równy zmienności płci pięknej, ryzykowne.

Teraz chcę być jak aktywny Quebonafide,
Wczoraj jak nienasycony Chinaski, ten z Kobiet.

Chcę życiu barwy nadać,
Dziś być tutaj, jutro tam, a pojutrze sam nie wiem.

Tak jest ciekawiej Moja Piękna,
Nie zamierzam jednak żyć jedynie, jak w ziemskim niebie,
Panedmonium też czasami pachnie bowiem miodem i mlekiem.

[rsz]
01.07.2017

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cmentarz w Kobylance. Połowa października 2021

Z aparatem. W przeddzień Wszystkich Świętych - wizyta na cmentarzu w Gorlicach 28/10/2024

Filmy na Halloween - moja TOP 10 horrorów